Nadeszły moje 15 urodziny. Zaprosiłem mnóstwo gości, ale niestety nikt nie przyszedł.
- Puk! Puk! - nagle usłyszałem pukanie w szybę.
Szybko podszedłem do okna.
- Halo... Jest tu ktoś?! - zacząłem wołać, wytężając wzrok na ciemność za oknem. - AAAAAA!
Przez okno do mojego pokoju wskoczył Jeff The Killer i Eyeless Jack!
- Cześć! - zaśmiał się Jeff podchodząc do mnie.
- Odejdź! Nie dotykaj mnie! - głośno krzyknąłem.
- Spoko! Przyszedłem tu na urodziny! - oznajmił Jeff.
Naszą "rozmowę" przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.
- O! To pewnie Slendy. - oznajmił Jack, a następnie zbiegł po schodach (oczywiście turlał się z nową i z nieogarniętą) i otworzył drzwi.
- Co tak długo? - zapytał.
- Musiałem porozwieszać kartki, bo mi je jakiś dupek ciągle zrywa - powiedział Slender.
======================================[]
2 godz. później...
======================================[]
Siedziałem przy stole z moimi nowymi "przyjaciółmi". Bawiliśmy się tak do białego rana i muszę wam coś powiedzieć... Jeff ma słabą głowę :D