Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

Było Halloween. Niby zwykła noc obchodzona przez większość dzieciaków, jako okazja do nazbierania słodyczy i pochwalenia się nowym kostiumem wilkołaka czy amatorskiego wampira. Dziecinne zabawy. Lisa wyjrzała za okno i uśmiechnęła się delikatnie. Maluchy już koło godziny 18 chodziły od domu do domu i zbierały łakocie.

Zasłoniła okno, ponieważ zrobiło się już ciemno. I znów poczuła ten przeszywający ból w klatce piersiowej. Aż się skuliła i jęknęła cicho. Na tyle cicho, by nie usłyszała tego jej matka. Nie potrzeba jej więcej zmartwień. I tak jest źle. Kogo ja oszukuję? Od kilku dni nie ruszała się z łóżka przez silną gorączkę i kaszel. Lekarz mówił, że to nic poważniejszego. Lisa jednak bardzo martwiła się o matkę.

- Jak się czujesz? Chcesz herbaty?? - pytała z troską.

- Dziękuję kochanie, nie trzeba - odpowiedziała mama.

Lisa poprawiła mamie poduszkę i poszła do kuchni zaparzyć sobie herbaty na ten chłodny wieczór.

W kuchni jeszcze okno nie było zasłonięte. Dziewczyna patrząc na zwykłych, szarych przechodniów małymi łykami piła napój. Księżyc rzucał długie cienie od rozstrzelanych konarów drzew. 

Nagle usłyszała przenikliwy wrzask.

- Mama... - szepnęła.

Wstała tak niespodziewanie, że zawirowało jej w głowie i ręką potrąciła kubek. Nie zważając na to wpadła do pokoju.

- Co się dzieje!? - spytała ostatnim tchem.

- Lisa! Boli.. dzwoń po karetkę... szybko!

Dziewczyna chwyciła szybko za komórkę i trzęsącą się ręką wpisała "112". W tej jednej chwili wszystko obróciło się przeciwko niej...

* * *

Po raz kolejny Lisa sprawdziła godzinę.

21:03

Nerwowo chodziła w koło po całym korytarzu. Czemu akurat jej się musiało to przytrafić?

Chwilę potem z sali wyszedł lekarz.

Dziewczyna podeszła do niego.

- Co się dzieje? - spytała z trwogą.

- Liso, twoja mama miała zbyt poważne dolegliwości. Nie przeżyła tego. Przykro mi.

- S...  ss... słucham...? - wyszeptała z nieobecnym wzrokiem. Nie mogła w to uwierzyć. W ani jedno słowo.

Uciekała. Jak najdalej. Słyszała nawoływanie tego piekielnego lekarza i szaleńcze kołatanie własnego serca. Biegła, nawet nie wiedziała dokąd. Wreszcie rękami podparła się o mur. Usiadła na nim ze spuszczoną głową. Zerwała spod niego kwiat. Patrzyła na niego. Łzy swobodnie płynęły po jej policzkach. Spojrzała przed siebie. Na chwilę zamarła.

Siedziała właśnie na murku i patrzyła na cmentarz.

- Ja to mam farta... - szlochała. - To wszystko...  to wszystko moja wina...

Znów zakręciło się jej w głowie. Widziała rozmazaną, ludzką sylwetkę. Jej głowa bezwładnie opadła. Lisa runęła na ziemię. Sama nie wiedziała, co się z nią działo. Wszystko było...  rozmazane. Czyżby we łzach? Po chwili straciła przytomność.

Matkę Lisy pochowano kilka dni po śmierci. Na jej grobie widniał kwiat, który zerwała Lisa. Nad nagrobkiem zawsze w Halloweenową noc widać dziewczynę. Mimo, że nie znaleziono jej, od czasu śmierci matki. 

Jednak zawsze się tam pojawia. Wciąż twierdzi, że to jej wina.

Może prawda jest inna...

Lecz tylko ON to wie...

Advertisement