Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

Pamiętam, jakby to było wczoraj. Te krzyki, stłuczona szyba, krew. Byłam na tylnym siedzeniu. Z uwagą słuchałam mojej starszej siostry, która siedziała obok. Narzekała niemiłosiernie na czas podróży. Tak jest zawsze. A raczej było.

Anabelle zawsze była typem dziewczyny, która lubiła być w centrum zainteresowania. Pasowało jej ekskluzywne życie, supermodne ciuchy i wygoda. Uparta i zawzięta, lubiła stawiać na swoim.

Ten wypadek nie zrobił na mojej siostrze zbyt dużego wrażenia, z resztą nie dziwię się jej. Tata wiecznie wyjeżdżał w delegacje, czasem nawet na kilka miesięcy, rzadko bywał w domu. Mama z zawodu była architektem, pracowała od rana do wieczora.

Po śmierci rodziców zamieszkaliśmy z naszą ciocią, a jednocześnie matką chrzestną. Nie ucieszyła się zbytnio, wywnioskowałam z jej miny. Jednak jak na siostrę naszej matki przystało - zaopiekowała się nami. Ciocia przydzieliła nam dwa pokoje. Jeden dla mnie i Anabelle, a drugi dla naszego braciszka, Joe'go.

Anabelle szybko się za klimatyzowała. Miała praktycznie cały pokój dla siebie, ponieważ ja zwykle siedziałam na łóżku skulona z kubkiem gorącej czekolady lub herbaty.

Moja rola w domu stała się o wiele prostsza. Nie miałam obowiązków domowych, a opieką nad Joe zajęła się ciocia. Ja jedynie odrabiałam lekcje za siebie i Anabelle.

Siostra chodziła do 1 klasy gimnazjum, miała 13 lat. Ja byłam o 2 lata młodsza. Na początku roku szkolnego było mi trochę trudno odrabiać za moją siostrę lekcje, bo to ona chodziła na te wszystkie zajęcia, nie ja. Ale teraz, gdy październik dobiegał już końca, szło mi to znacznie lepiej.

- Misha, zakładaj kurtkę! - poleciła Anabelle uśmiechając się promiennie.

Też się uśmiechnęłam i włożyłam ciemnobrązowe buty do kolan oraz kurtkę.

Już tydzień temu spadł pierwszy śnieg i biały puch pokrył wszystkie chodniki i dachy domów. Nieczęsto wychodzę z domu, więc spacery z Anabelle są ważną częścią mojego życia. Co tydzień zabiera mnie na pyszne ciasto do pobliskiej cukierni.


- Co wy tu robicie!? - wrzasnęła na nas ciotka wchodząc do cukierni.

Byłam przerażona. To właściwie za mało powiedziane.

- Zabronisz nam?- spytała poirytowana Anabelle i wstała przedstawiając swoją pewność siebie. Zawsze ją za to podziwiałam.

- A żebyś wiedziała, gówniaro! - krzyknęła ponownie ciocia i kazała nam migiem wracać do domu.

Anabelle wzięła swoją kurtkę i pociągnęła mnie za rękaw. Nadal się bałam.

Poszłyśmy do domu. Skuliłam się na swoim łóżku. Moja siostra była wyraźnie poddenerwowana.

- Teraz to już ostro przegięła... - słyszałam jej stłumiony szept. Stłumiony, bo miała zaciśnięte zęby.

- Co zamierzasz? - spytałam po chwili.

- Zobaczysz - powiedziała Anabelle wkładając swoje rękawiczki bez palców lekko za nadgarstek.

Usiadła koło mojego łóżka i czekała. Nie ruszyła się przez 15 minut. Chwilę po tym wróciła ciocia.

- Księżna sobie wyszła i nie poinformowała mnie?- spytała wciąż zdenerwowana trzaskając drzwiami.

- Odszczekasz to - syknęła Anabelle podnosząc dumnie głowę.

- Coś ty powiedziała, smarkulo? - ciocia podniosła brwi ze zdziwienia.

Anabelle po prostu wstała i podcięła jej nogi. To były sekundy. Ciocia przewróciła się. Była wściekła. Wstała. Anabelle tylko na to czekała. Jednak nie przewidziała takiej siły. Oberwała w twarz z liścia. Upadając pociągnęła ciotkę za włosy i odsunęła się. Pobiegła do kuchni. Ciocia za nią.

Byłam skulona. Cała się trzęsłam. Czekałam, aż to wszystko się skończy. Usłyszałam głośny krzyk. Potem stłumiony. Anebelle mnie zawołała.

Podeszłam powoli do drzwi i oniemiałam. Ciocia była cała we krwi. Miała głęboką ranę w głowie, leżała nieprzytomna. Anabelle mnie przytuliła.

- Już wszystko będzie dobrze - szepnęła. - Wiejemy...

Advertisement