Pasta Wiki
Advertisement
Pasta Wiki

Kolejny dzień w szkole... kolejne tygodnie nic nie robienia. Pewnego razu w szkole, dziewczyna, która od dawna mi się podobała, zaprosiła mnie na randkę. Miałem wpaść w niedzielę do jej domu, by tam w spokoju poznać się z nią lepiej... Gdy dotarłem do jej domu, nie mogłem się nacieszyć i szczerzyłem gębę jak głupi... Zapukałem do jej domu, a ona otworzyła mi drzwi i zaprosiła do środka. Usiedliśmy przy stole rozkoszując się głupią gadką i jedzeniem jakichś potraw i tak przez kilka minut. Potem momentalnie, bez żadnego powodu złapała mnie za kołnierz i zaczęła namiętnie całować... Moje oczy czujnie obserwowały okolicę, podczas gdy ona zajęta była wymianą śliny... Nagle zobaczyłem kamerę. Tą zasraną kamerę... Jakaś dziewczyna spoglądała z nią zza węgła, ustawioną na nasze twarze. Wtedy wybiegła z ukrycia i zbliżyła się do mnie... Wtem dziewczyna przestała mnie całować i odepchnęła mocno..., następne co pamiętam, to tylko jej różne obelgi lecące w moją stronę... Obie dziewczyny zaczęły się szalenie śmiać.

- Wypierdalaj stąd! - Usłyszałem jak dziewczyny krzyczą w moją stronę. Uśmiechnąłem się do nich lekko. Nic nie powiedziałem, po prostu wstałem z kanapy i odwróciłem się jednym ruchem, kierując się w stronę kuchni... Sięgnąłem po długi nóż, najdłuższy jaki tam był. Zawróciłem, chwytając broń go w rękę... Te dwie ździry nawet nie zauważyły, że mam przy sobie nóż, patrzyły tylko jak idę w ich stronę. Usiadłem na kanapie i zbliżyłem się do tej niewiernej dziewczyny która wcześniej mnie całowała. Ścisnąłem jej włosy i zbliżyłem nieco jej twarz do mojej...

- Ładnie to tak naśmiewać się z innych? - rzekłem przeraźliwym, wywołującym ciarki głosem. Zaczęła drzeć się rozpaczliwie i wołać o pomoc. Wtedy cisnąłem ostrze w jej szyję, przybijając ją na wylot... Niczym bezlitosny zabójca przekręciłem nóż kilka razy i wyjąłem go powoli, by każdy strumyk krwi mógł spokojnie trysnąć na podłogę i kanapę... Ta druga dziewczyna, patrząca na moje zabójstwo, rzuciła we mnie kamerą i uciekła... Wstałem z kanapy, całując moją ofiarę w czoło i podszedłem do dziewczyny próbującej uciec..., trafiła ona do ślepego zaułka. Podbiegłem do niej szybko i przycisnąłem ręką jej szyję...

- Będziesz szczęśliwa - szepnąłem jej do ucha i nacisnąłem mocniej na szyję, tak, że zrobiła się blada i nie mogła złapać oddechu... Próbowała krzyczeć, ale nie mogła. Po chwili udusiła się, padając na ziemię nieruchomo. Wyszczerzyłem bielutkie zęby i jednym cięciem rozciąłem jej szyję. Zamoczyłem dwa palce w krwi i namalowałem na jej czole krwistego węża... Znów poszedłem do kanapy, na której leżała moja pierwsza ofiara i namalowałem na jej czole ten sam znak... Następnie poszedłem do łazienki, by zmyć z siebie pozostałe na mym ciele plamy krwi... Gdy przejrzałem się w lustrze, zobaczyłem moje rozczochrane, długie, kasztanowe włosy. Moją twarz całą czerwoną od krwi ofiar i co najdziwniejsze, oczy... Były krwisto-czerwone i sączyła się z nich ciemna, lekko połyskująca posoka. Próbowałem ją zetrzeć z twarzy, ale to nie dawało rezultatu, zniknęła jedynie świeża krew... Najwyraźniej byłem na nią skazany...

- To mój drugi znak rozpoznawczy... - rzekłem sam do siebie uśmiechnięty od ucha do ucha. Gdy umyłem się, postanowiłem poszukać jakiejś maski, która zakryłaby moją szpetną twarz. I po kilkunastu minutach znalazłem... Była to zwykła, metalowa, biała maska,  z dziurami jedynie na oczy i nos...

- Może by ją tak ozdobić? - zapytałem sam siebie i wziąłem się do roboty. Po dłużącej się godzinie, moja maska była gotowa... Idealna do ukrywania się w cieniu. Przemalowałem ją tak, by wyglądała jak czarna mamba - Najgroźniejszy i najbardziej jadowity wąż świata... Nałożyłem na siebie kaptur i nie wzbudzając zbędnych podejrzeń, wyszedłem z domu... Aż do dziś pamiętam te krzyki, napawające mą duszę rządzą mordu... Tak, to moje powołanie... Przyjąłem więc pseudonim "Wąż" To najbardziej do mnie pasowało...

Advertisement