Był już wieczór, kiedy Slendy niósł w jednej z macek nieprzytomną Wyjcę. Salai i Insanity siedziały na ich ulubionym drzewie. Kłóciły się o to, która ma lepsze moce( olać, że miały takie same). Insanity zobaczyła jak Jeff pomaga Slenderowi wnieść Wyjcę to domu. Salai i je towarzyszka szybko podleciały do Slendera.
-Miałeś być 3 godziny temu! - Salai była okropnie zła na Slendera.
- Nic na to nie poradzę, Wyjca znowu siedziała z kumplami pod monopolowym. Obiecała, że jak wypiją ostatnią butelkę Wiśniówki to grzecznie wróci do domu. - Tłumaczył się Slender - Ale okazało się, że z tej butelki Wiśniówka leje się w nieskończoność!
- To nie mogłeś im zabrać tej butelki?
- A myślisz że co ja zrobiłem?- Slender wyciągnął butelkę z kieszeni.
Gdy Wyjca wyczuła smak Wiśniówki odrazu się obudziła.Wtedy z kuchni wybiegł Toby i zaczął się drzeć:
- No wreszcie! Ile można czekać? Baliśmy się, że trzeba będzie iść po zakupy na piechotę!
Wszyscy mieli pojechać do nowego Tesco czołgiem Salai, ale poprzedniej nocy Slendy pożyczył on niej kluczyki i ich nie oddał.
- A no właśnie....- Slender zaczął się pocić- Zgubiłem kluczyki gdzieś przy monopolowym.....
-Co żeś ty zrobił?!- Salai chciała walnąć Slendera w twarz ale Insanity złapała ją za nogę.
- Spokojnie, zaraz polecę do monopolowego i znajdę ten kluczyk.
- Dzięki. W tym czasie wsiądziemy do czołgu- powiedziała Salai już trochę spokojniejsza.
Minęło 15 minut od kiedy Ins poleciała szukać klucza. Wszyscy usiedli już na swoich miejscach. Toby, Masky, Jeff, Sally, BEN i Wyjca siedzieli z tyłu. Salai siedziała na miejscu kierowcy. Obok niej wygodnie rozsiedli się Slendy i Liu. Było też jedno miejsce dla Ins.
-Saalaaai,muszę psi psi!- krzyknęła Sally ściśnięta przez resztę pasażerów.
- A niemogłaś tego zrobić jak wsiadaliśmy??
-Ale wtedy mi się nie chciało!
-Toby, daj wyjść Sally! Toby!....Toby!
- C....co? Aa, już.- Toby obudzony przez Masky'ego wypuścił Sally z czołgu.
Pięć minut później Insanity i Sally zajęły swoje miejsca w czołgu.Ins oddała Salai kluczyki.
- Możemy jechać!- powiedziała Ins i wtedy Salai odpaliła czołg.
Kiedy dojechali do Tesco było już późno, jednak market był całodobowy i ekipa mogła spokojnie robić zakupy. Wybierali się na ognisko pod gołym niebem.
-Wszystkie chłopaki kupują węgiel i mięso, a dziewczyny pianki!- Slender nadzorował grupę.
Kiedy Salai z Wyjcą wrzucały pianki i ciasteczka do wózka zauważył je TouchFly. Zaczął biec w kich stronę i nie zauważył, że na podłodze leży karton z żelkami. Potkną się o niego i wyrżnął pod samymi stopami dziewczyn.
-No cześć dziewczyny!- Touch szybko się podniósł.- Pomóc wam?
-OK, możesz popchać wózek.-Wyjca próbowała wykorzystać jego poświęcenie.
- Dobra, ale potem zajmuje miejsce pośrodku was!
-Ymmm...okej.
Touch pchał wózek na dział z napojami i przez przypadek wpadł na BENa, który niósł węgiel.
- Zlizuj to!- Krzyknął BEN kiedy zobaczył, że węgiel się rozsypał i ubrudził kafelki.
-Chyba ty, frajerze!- Touch błyskawicznie wybiegł z wózkiem ze sklepu. Ochroniarz zaczął go gonić.
- GO TO SLEEP....-powiedział Jeff i zadźgał ochroniarza.- Jesteś mi winny przysługę Touch.
-Jasne....
Wszyscy zebrali się przy czołgu. Wpakowywali zakupy do bagażnika i wsiedli do czołgu.Na tylnym siedzeniu rozsiadł się Igrest.
-Och,widzę że już jesteście. Dowiedziałem się o waszym wypadzie poza miasto i posatanowiłem się przyłączyć. Mogę się dołączyć?
-Jak chcesz.- Powiedziała Ins.- Tylko nie rób nam siary.
-Będziemy w lesie!
- A w lesie są zwierzątka. Jak już mówiłam,nie rób nam siary.
-Możecie przestać gadać? Chcialiśmy wsiąść do czołgu.-Slender poganiał Ins i Igresta.
-Właśnie,nie mamy całej nocy!- Dołączyła się Wyjca.- Wsiadacie albo nie!
-Już już....-Ins posłusznie siadła na swoim miejscu. Cała reszta zrobiła to samo.
Dziewczyny i Touch rozpalili ognisko gdy reszta przygotowywała katering. Paliło się fajnie. Pojawiły się kolorowe płomyki,co było sprawką Insanity. Ekipa siadła wokół ogniska i zaczęła piec kiełbaski,kiedy Touchowi nagle odwaliło. Zdjął spodnie i zaczął biegać wokół ogniska. Wszyscy byli w szoku. Touch po około 69 kółkach (xD) wviegł do lasu i przepadł jak kamień w wodę. Wszystko wróciło do normy i Jeff chciał opowiedzieć straszną histrorię. Wszyscy się zgodzili,bo uwielbiali straszne opowieści.
- Wszystko zaczęło się w słoneczne popołudnie. Grupka przedszkolaków biegała z krzykiem po podwórku i strzelali do siebie z zabawkowych pistolecików. Namówili nawet jednego ze starszych dzieci do zabawy. Wtedy dzieciak o imieniu Randy przeskoczył przez płot na desko....
- Jeff, czy ty opowiadasz historię swojego podpalenia?- Spytał małomówny Liu.
- Mój brat jest jasnowidzący!- krzyknął Jeff.
-Ehh..........-Liu złapał się za głowę.
-Co jest,braciszku?
Liu nie odpowiadał na pytanie. Wolał to przemilczeć.
Siedzieli w ciszy przez kilka minut.
-AAAA!!!!!!!!!!!!!!!- krzyknął Masky kiedy zauważył że jego tyłek się pali. Salai i Ins próbowały stłumić hihot, jednak po krótkim czasie wybuchły gromkim śmiechem, jednak szybko ucichły. Z lasu wybiegł Touch przebrany za Tarzana w towarzystwie niedźwiedzi, wilków i......sarenek.
Autorka: Salai69